16 sierpnia 2014

Co mnie zaskoczyło, czyli lato w Krakowie

Kraków. Połowa sierpnia. Nieopatrznie jesteśmy na Rynku. Kolejki tworzą się nawet na chodnikach. Z jednej strony góralskie przyśpiewki, z drugiej tętent końskich kopyt z nieodłącznym stukotem dorożek i muzyka Cyganów nachalnie wtrącająca się do rozmów "ogródkowych". Zawieszka do kluczyka za osiem złotych, która wczoraj kosztowała sześć. Polskie "gdzie leziesz babo" miesza się z przeróżnymi językami świata. Precle gdzieś zniknęły, ustępując miejsce kolejce do "Maka". Znowu kolejka. Toczący się, leniwi turyści robią zdjęcia różnym częściom ciała wystającym z Głowy Mitoraja. Jakiś kelner opieprza młodą kelnerkę. Ktoś zbiera na blanta. Gdzie jest ten cholerny bankomat?

No właśnie, Kraków w połowie sierpnia. Zapomniałam, że idąc na "Wenus w futrze" i lody dostajesz takie "gratisy". Z wiekiem już coraz trudniej przejść obok tego obojętnie. A najgorsze z tego wszystkiego było ogólne niezrozumienie wywodzące się z hałasu, czego wynikiem były lody cytrynowe, zamiast zamówionych śmietankowych. Cytrynowe. Lody. Ehhh...

Odgrzewam właśnie płytę "Together We Are Stranger" no-man. W szczególności utwór Break Up For Real, dla gitary Wilsona z początku utworu oraz idealnie wplecionej w refreny. I dla głosu Bownes'a, za nienachalny, genialny głos, który tworzy harmonię z perfekcyjną muzyką Wilsona.

no-man Break Up For Real

Kolejna wizyta na Rynku po sezonie, szczególnie po tym wrześniowo - geriatrycznym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz